Największa grupa badanych - 36 proc. - wskazała na określenie „niemieccy naziści”. W opinii 25 proc., powinniśmy mówić po prostu „Niemcy”. 23 proc. uważa, że należy stosować określenie „naziści”, już dominujące w narracji zachodniej. 16 proc. nie ma zdania w tej sprawie. Ciekawie wygląda rozkład opinii wśród
Reklama Home Książki Autorzy Donald McKale Żródło zdjecia: 1 książka Żródło zdjecia: Pisze książki: reportaż Ten autor nie ma jeszcze opisu. Zgłoś autora, abyśmy mogli uzupełnić jego dane. Średnia ocena książek autora 6,1 / 10 20 przeczytało książki autora 42 chce przeczytać książki autora 0 fanów autora Zostań fanem Reklama DYSKUSJE Tytuł posta Wyświetleń Postów Ostatnia Aktywność Dodaj dyskusję Książki i czasopisma WSZYSTKIE KSIĄŻKI CZASOPISMA Sortuj: Naziści. Na celowniku sprawiedliwości Donald McKale Średnia ocen: 6,1 / 10 16 ocen Czytelnicy: 63 Opinie: 5 + Dodaj na półkę Reklama Reklama Popularni autorzy Colleen Hoover Olga Tokarczuk Remigiusz Mróz Delia Owens Jennifer L. Armentrout Przemysław Piotrowski Reklama
Naziści na wygnaniu - nieznana historia film dokumentalny Francja 2014, 70 min Po drugiej wojnie światowej duża część nazistów uciekła przed międzynarodowym wymiarem sprawiedliwości. Większość ukrywała się w Ameryce Południowej, ale wybierali także inny zakątek świata - Bliski Wschód.
Rosja liczyła na to, że Kazachstan poprze publicznie jej inwazję na Ukrainę, szczególnie że w styczniu pomogła obecnym władzom w Nur-Sułtan utrzymać władzę po wybuchu krwawych zamieszek. Tymczasem prezydent Kasym-Żomart Tokajew i jego ludzie próbują zachować neutralność, co do szewskiej pasji doprowadza nakręconych wojną z Ukrainą i konfrontacją z Zachodem „patriotów” w już w 2014 roku z dużym niepokojem obserwował, jak Rosja anektuje Krym i rozpętuje wojnę w Donbasie. Obecna inwazja na Ukrainę daje jeszcze większe powody do obaw, acz politycy i urzędnicy kazachstańscy nie krytykują polityki Moskwy. Choć też jej nie popierają publicznie. Podczas głosowań nad rezolucjami ONZ potępiającymi agresję Rosji na Ukrainę Kazachstan wstrzymał się od głosu. Ale wysłał na Ukrainę transport z pomocą humanitarną pod hasłem: "Ukraino, jesteśmy z Tobą". 6 marca na antywojennym wiecu w Ałmaty zebrało się ok. 3 tys. ludzi, którzy śpiewali ukraińskie pieśni i ubliżali Putinowi. Jak na kazachstańskie standardy tego typu oddolnych inicjatyw, zwłaszcza po wydarzeniach styczniowych, to duża liczba. Ale gdy już dwa tygodnie później organizatorzy chcieli powtórzyć wydarzenie, dostali odmowę. Lokalizacja została bowiem już rzekomo zarezerwowana przez „całodzienną” demonstrację zwolenników Powołano nowego premiera. Wojska OKDB mają się wycofaćNur-Sułtan nie chce być postrzegany na arenie międzynarodowej jako nadmiernie związany z Rosją i zawsze był przeciwny zmianom granic w obrębie byłego Związku Sowieckiego. Nie chce też jednak, aby Moskwa uznała, że Kazachowie wykorzystują obecną sytuację do zerwania głębokich stosunków gospodarczych i w dziedzinie bezpieczeństwa. Nie można zapominać, że Kazachstan jest jednym z największych partnerów handlowych Rosji, oba kraje dzieli granica licząca ok. 7,6 tys. km, zaś co piąty mieszkaniec środkowoazjatyckiej jest Rosjaninem lub rosyjskojęzycznym Słowianinem.„Kazachstan nie jest częścią tego konfliktu”Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew podkreśla, że jego kraj szanuje integralność terytorialną Ukrainy. W artykule opublikowanym w magazynie „National Interest” Tokajew napisał, że choć Kazachstan ma długą granicę z Rosją, to ma również „głęboką tradycję przyjaznych stosunków z Ukrainą”. „Kazachstan chce i jest w stanie kontynuować swoją rolę międzynarodowego mediatora” - dodaje Tokajew. Minister spraw zagranicznych Muchtar Tileuberdi powiedział 5 kwietnia, że jego kraj nie uznaje „ani Ługańskiej Republiki Ludowej, ani Donieckiej Republiki Ludowej". Zarazem podkreślił, że Kazachstan nie przyłącza się do zachodnich starań o nałożenie sankcji na Rosję za jej inwazję na Ukrainę. - Ważne jest dla nas, aby zapobiec negatywnym skutkom sankcji na rozwój naszej gospodarki i ważne jest, aby nasze terytorium nie było wykorzystywane do omijania tych sankcji - powiedział o „wyeliminowanych” uczestnikach protestu. Reuters: Było słychać strzałyNajgłośniej było jednak o wywiadzie wiceszefa administracji prezydenckiej Timura Sulejmenowa dla portalu EurActiv (29 marca). Cieszący się dużym zaufaniem Tokajewa urzędnik potwierdził poparcie Kazachstanu dla integralności terytorialnej Ukrainy i zobowiązał się do pełnej współpracy z międzynarodowymi sankcjami nałożonymi na Rosję ("Kazachstan nie będzie narzędziem do obchodzenia sankcji nałożonych na Rosję"). Sulejmenow powiedział, że jego kraj będzie nazywał to, co Rosja robi na Ukrainie, wojną, niezależnie od tego, co mówi Moskwa, że Kazachstan nie uznał i nie uzna Krymu za część Rosji i że Kazachstan ciężko pracuje nad zróżnicowaniem swoich szlaków eksportowych, aby ominąć terytorium Rosji. „Kazachstan nie jest częścią tego konfliktu. Owszem, należymy do Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, ale jesteśmy niezależnym państwem z własnym systemem i będziemy przestrzegać ograniczeń nałożonych na Rosję i Białoruś. Nie chcemy i nie będziemy ryzykować, że zostaniemy wrzuceni do tego samego koszyka” - zaznaczył wiceszef prezydenckiej administracji. Dodał, że status niepodległego kraju, jak i członkostwo w ONZ są ważniejsze niż członkostwo w kierowanej przez Moskwę EaWG i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). Choć to przecież oddziały OUBZ pomogły Tokajewowi zapanować nad zamieszkami i dokonać pałacowego przewrotu w i Putin. Suma wszystkich strachówZarazem nie można zignorować słów Sulejmenowa, że Kazachstan „będzie nadal inwestował w Rosji i przyciągał inwestycje z Rosji: nie ma innej drogi dla naszej gospodarki”. Dodał, że „zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby kontrolować wszelkie inwestycje osób lub podmiotów objętych sankcjami w Kazachstanie i to chcieliśmy przekazać Europejczykom w sposób otwarty". Zapewnił jednak, że władze jego kraju pracują nad zmianą przepisów w taki sposób, by móc współpracować z Rosją bez naruszania gesty...Jeśli ktoś na Zachodzie zaczął uważać, że wywiad Sulejmenowa zapowiada wystąpienie Kazachstanu po stronie Ukrainy, to musiał zmienić zdanie, już kilka dni później. 2 kwietnia Tokajew rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem. Według komunikatu wydanego przez biuro prezydenta Kazachstanu, obaj przywódcy wyrazili "wspólne zrozumienie dla wyjątkowego znaczenia osiągnięcia porozumień w sprawie neutralnego, nieblokującego i niejądrowego statusu Ukrainy" (to jedne z żądań Kremla wobec Kijowa). Następnego zaś dnia służba bezpieczeństwa oświadczyła, że zatrzymała człowieka, któremu bliżej nieokreślona agencja wywiadu zagranicznego zleciła zabójstwo prezydenta Tokajewa. Komitet Bezpieczeństwa Narodowego (KNB), w barwnym, za to mało szczegółowym oświadczeniu stwierdził, że podejrzany obywatel A. planował ponadto zabicie kilku innych wysokich rangą urzędników. Na nagraniu wideo z rzekomego aresztowania widać zamaskowanych funkcjonariuszy, którzy w małym mieszkaniu sprawdzają zamontowany karabin snajperski i duże ilości dolarów amerykańskich. W komunikacie wspomniano też – co charakterystyczne - że rzekomy zamachowiec planował „zalanie sieci społecznościowych antyrosyjską propagandą”.Czy Kazachstan pomoże Rosji ominąć sankcje? Wysoki rangą urzędnik wyjaśniaJeszcze 15 marca dwa blogerzy kazachscy znani z krytyki Rosji dostali wyroki po 5 lat więzienia za swoje wpisy w Internecie, w których rzekomo rozniecali nienawiść etniczną do Rosjan. Obaj krytykowali aneksję Krymu i okupację Donbasu, jak też od niedawna inwazję na Ukrainę. Wzywali władze swego kraju do unikania zacieśniania współpracy z Rosją. Sprawy przeciwko nim wszczęto jeszcze w 2019 roku, jednak takie surowe wyroki właśnie teraz są niewątpliwie pewnym sygnałem wysłanym przez władze Kazachstanu, podobnie jak sprawa rzekomego zamachowca „rusofoba” z walizką warto przypomnieć, że gdy Rosja uderzyła na Ukrainę, premier Michaił Miszustin przebywał z wizytą w Kazachstanie, dokąd przyleciał na posiedzenie Euroazjatyckiej Rady Międzyrządowej. 25 lutego przyjął go prezydent Kasym-Żomart Tokajew. Jak podało biuro prezydenckie rozmawiano o "wspólnych wysiłkach w celu zapobieżenia zmniejszeniu obrotów handlowych między dwoma narodami w związku z eskalacją sytuacji na Ukrainie i sankcjami międzynarodowymi nałożonymi na Rosję". Potem Kazachstan postanowił używać rosyjskich rubli do uiszczania opłat celnych w handlu dwustronnym, po tym jak sankcje Zachodu nałożone na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę uniemożliwiły używanie innych walut obcych. Biuro premiera Kazachstanu oświadczyło 18 marca, że sankcje, które obejmują zablokowanie Rosji dostępu do systemu komunikowania transakcji finansowych SWIFT, wymusiły takie posunięcie, chociaż handel z Armenią i Kirgistanem, innymi członkami Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, będzie nadal prowadzony w dolarach amerykańskich....nie przekonały MoskwyWielu rosyjskich publicystów jest jednak złych na Kazachstan za jego stanowisko w sprawie wojny. Są przekonani, że Tokajew uratował władzę w styczniu tylko dzięki interwencji rosyjskiej, a teraz okazuje niewdzięczność. Nie brakuje ostrych ataków i gróźb. Na przykład w artykule z 1 kwietnia jeden z dziennikarzy powiązanej z rosyjskimi służbami, skrajnie szowinistycznej agencji Regnum nazywa Kazachów „małymi nazistami” (tymi „dużymi” są oczywiście Ukraińcy) i grozi, że „Kazachstan jest na drodze do stania się drugą Ukrainą”. Za co Rosjanie tak się wściekają na Kazachów, nie licząc faktu, iż Nur-Sułtan nie uznaje „republik ludowych” w Donbasie, nie zmienia zdania ws. Krymu i nie chce zignorować zachodnich sankcji nałożonych na Moskwę i Mińsk? Otóż w Kazachstanie władze wydają zgodę na wiece proukraińskie, pozwalają swoim obywatelom organizować pomoc humanitarną dla Ukrainy, ale nie dla (okupowanego przez Rosję) Donbasu, wreszcie tolerują (zdaniem Moskwy) „rusofobów”, pozwalając im tworzyć nowe partie wycofała wszystkich żołnierzy z KazachstanuOczywiście politycy rosyjscy nie idą tak daleko w swych komentarzach do polityki Kazachstanu. Trudno sobie zresztą wyobrazić, że Moskwa właśnie teraz miałaby otwierać drugi front. Co nie znaczy, że nie zapamięta obecnej postawy władz w Nur-Sułtan. Jeszcze w przed styczniowym kryzysem w Kazachstanie, rosło napięcie między obu krajami w związku z coraz agresywniejszą retoryką rosyjskich publicystów i polityków odnośnie konieczności poskromienia „kazachskiego nacjonalizmu”. Kazachstan może obawiać się, że w przyszłości Moskwa wykorzysta liczącą ok. 20 proc. mniejszość rosyjskojęzyczną w tym kraju. Co groźniejsze, to zwarta populacja - w kilku północnych prowincjach wynosi 30-50 proc. ludności - w niektórych przypadkach jest to większy odsetek niż samych Kazachów. W Rosji od dawna pojawiają się wezwania, żeby „przyłączyć” te obszary do w bunkrze Putina. Klęska „prawosławnego Watykanu”Kazachowie pamiętają, że Putin od dawna powtarzał, iż państwo ukraińskie to jakieś wynaturzenie. Pamiętają też, że latem 2014 roku – gdy w Donbasie toczyła się krwawa wojna z Ukraińcami - na spotkaniu z uczestnikami letniego obozu młodzieżowego nad Jeziorem Seliger, Putin wychwalał ówczesnego przywódcę Kazachstanu, dorzucając jednak zdanie, że "przed Nursułtanem Nazarbajewem Kazachstan nigdy nie był państwem". To rozwścieczyło Kazachów. W Internecie pojawiło się określenie "Putler", a duże zasięgi zyskała akcja pod hasłem "Wyślij podręcznik historii Putinowi". Kazachów ubodło, że Putin potraktował ich jak bandę koczowników bez państwa. Przypominali, że po erze podbojów Czyngis-chana na terenach współczesnego Kazachstanu panowała Złota Orda, a potem, na jej gruzach powstał Plemienny Związek Kazachów. Gdy w XIX w. Rosjanie podbili Azję Środkową, na terenie obecnego Kazachstanu utworzyli Kraj Stepowy, włączając w jego granice ziemie guberni omskiej i orenburskiej (to dziś tereny Kazachstanu z największym odsetkiem Rosjan).Dywersyfikacja po kazachskuW czasach sowieckich Rosjanie zwykli określać południowy region Sojuza jako "Azję Środkową i Kazachstan", ponieważ w tym ostatnim mieszkało wyjątkowo dużo rosyjskojęzycznych Słowian (głównie Rosjan). Jednak ze względu na ich masowe wyjazdy od lat 90. XX w. i wyższy przyrost naturalny wśród Kazachów, sytuacja się zmienia. Pod względem etnicznym Kazachstan zmierza w kierunku upodobnienia się do innych państw Azji Środkowej, w których zdecydowaną większość ludności stanowi tytułowa narodowość. Jak zauważa Paul Goble w swoim tekście w Eurasia Daily Monitor, „być może nawet ważniejsze jest to, że - jak niedawno zauważyła Gulnar Dadabajewa, kazachska specjalistka w dziedzinie budowania narodu - Kazachstan upodabnia się do Ukrainy i innych krajów Europy Wschodniej w tym sensie, że on również z powodzeniem buduje tożsamość narodową w oparciu o kulturę, historię i język, a nie tylko o terytorium, jak stara się to robić Federacja Rosyjska. Te rozbieżne wzorce budowania narodu, jak twierdzi autorka, leżą u podstaw konfliktu Moskwy z Ukrainą i wskazują na podobne problemy w relacjach Rosji z Kazachstanem w przyszłości. O ile autorka ma rację, Kazachstanowi grozi to, że stanie się drugą Ukrainą w podwójnym sensie, zarówno jako kolejny kraj, który szybko oddala się od Rosji, jak i ten, którego Rosja prawdopodobnie nie będzie w stanie zatrzymać, pomimo zagrożenia, jakie to odejście stanowi dla jej własnego wyobrażenia o sobie”.Nafciarze z Zatoki nie chcą zrazić do siebie RosjiDążenie Rosji do fizycznego de facto unicestwienia Ukrainy i Ukraińców daje Kazachom do myślenia. Tym bardziej, że słynna koncepcja „ruskiego miru” obejmuje nie tylko Rosjan, Białorusinów i Ukraińców, ale i rosyjskojęzyczne prowincje Kazachstanu. Obecne zachowanie tego kraju wynika z obaw, że może paść ofiarą dynamicznie zmieniającego się krajobrazu geopolitycznego. Ujął to konkretnie, w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Die Welt” (28 marca) wiceminister spraw zagranicznych Roman Wasiljenko, stwierdzając, że Kazachstan nie chce stać się przypadkową ofiarą politycznie motywowanej wojny gospodarczej. "Jeśli pojawi się nowa żelazna kurtyna, nie chcemy się za nią znaleźć" – powiedział wiceszef kazachstańskiej dyplomacji. Kazachowie wiedzą, że jeśli zostaną po złej stronie nowej żelaznej kurtyny, to mogą zostać pochłonięci przez Rosję. Zresztą dlatego już teraz dążą do zmniejszania zależności od sąsiada. Obecnie ponad 90 procent ropy naftowej z Kazachstanu przechodzi przez Rosję, ale jak zauważył cytowany wcześniej Sulejmenow, administracja usilnie pracuje nad zmianą tego stanu rzeczy, spoglądając zarówno na wschód w kierunku Chin, jak i w kierunku Południowego Kaukazu. Niedawno podpisano porozumienie z Gruzją w sprawie rozszerzenia wymiany handlowej. To samo Kazachstan chce zrobić z Azerbejdżanem, zwiększając możliwości żeglugowe na Morzu Kaspijskim. W obu przypadkach chodzi o możliwość ominięcia w wymianie handlowej ze światem „trędowatej” ofertyMateriały promocyjne partnera
WPHUB. Naziści w Stasi. "Dla komunistów hitlerowscy zbrodniarze byli tylko narzędziem". Byłe więzienie Stasi w Hohenschonhausen w Berlinie, Bladt/ullstein, Getty Images. S tasi rekrutowało eksnazistów, bo byli użyteczni. Ale w każdej chwili mogli dostać wyrok śmierci. Komuniści traktowali ich jak rzecz. Opublikowano: 2016-02-07 16:34:57+01:00 · aktualizacja: 2016-02-08 14:50:36+01:00 Dział: Świat Świat opublikowano: 2016-02-07 16:34:57+01:00 aktualizacja: 2016-02-08 14:50:36+01:00 Fot. Głupkowate to i w guście Niemców, których ulubionymi tematami satyry są fizjologiczne funkcje ciała. Szkoda, że nie potrafią się, wzorem Brytyjczyków, śmiać z samych siebie. Tyle zabawnych żartów mogłoby powstać o gwałconych Niemkach oraz przybyszach z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Gdzie byli ci satyrycy i politycy w dzień sylwestrowy? Zobacz „Mainz wie es singt und lacht” (żarty o Polsce od 2h godziny 22 minuty) Oraz satyrę „Extra 3”: Polecamy „ książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu. Głupkowate to i w guście Niemców, których ulubionymi tematami satyry są fizjologiczne funkcje ciała. Szkoda, że nie potrafią się, wzorem Brytyjczyków, śmiać z samych siebie. Tyle zabawnych żartów mogłoby powstać o gwałconych Niemkach oraz przybyszach z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Gdzie byli ci satyrycy i politycy w dzień sylwestrowy? Zobacz „Mainz wie es singt und lacht” (żarty o Polsce od 2h godziny 22 minuty) Oraz satyrę „Extra 3”: Polecamy „ książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Strona 2 z 2 Publikacja dostępna na stronie: W ubiegłą niedzielę Habeck udostępnił na swoim profilu na Twitterze kilkusekundowe wideo związane z nadchodzącymi wyborami regionalnymi w Turyngii (26 maja). Nikolaus Wachsmann: W połowie lat 30. była szansa, że nazistowskie obozy koncentracyjne w ogóle przestaną istnieć. Hitler wydał jednak rozkaz zaostrzenia kursu. NEWSWEEK HISTORIA: Dziś patrzymy na obozy koncentracyjne jak na makabryczną, ale świetnie działającą maszynę. A lata 30. to dopiero próby. Naziści sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć. PROF. NIKOLAUS WACHSMANN: Żeby wyciągnąć jakąkolwiek lekcję z tej tragedii, musimy zrozumieć, co za nią stało. Skąd się wzięły obozy? Jak je rozwijano, jakie motywacje za tym stały? Kim byli prześladowcy? Czy zagłada była zaplanowana od początku, czy rozwój obozów koncentracyjnych był improwizacją? Zrozumienie tych korzeni jest kluczowe, by zrozumieć i wyciągnąć lekcję z Auschwitz. Dlaczego pisze pan tak dużo o Dachau, a nie Auschwitz? – Dachau było jedynym obozem, który działał przez całą III Rzeszę i przez cały ten czas znajdował się pod ścisłą kontrolą Himmlera i SS. Patrząc przez druty Dachau, możemy obserwować, jak fundamentalnie cały system obozowy zmieniał się przez te wszystkie lata. W marcu 1933 r. to mały obóz z niewielką liczbą strażników i niemieckimi więźniami, głównie opozycją. W 1939 r. w drewnianych barakach zamknięci są głównie odszczepieńcy, homoseksualiści, świadkowie Jehowy i kryminaliści – wszyscy, których reżim zebrał z ulic w ramach „akcji oczyszczania Niemiec”. Kiedy w 1945 r. obóz jest wyzwalany, kilkanaście tysięcy więźniów to już ludzie z całej Europy. Po co naziści założyli w 1933 r. obóz? – Zabezpieczenie zdobytej władzy. Kiedy przywódcy NSDAP wygrali wybory, wiedzieli, że miliony Niemców głosowało na inne partie, głównie lewicowe. System obozów został więc stworzony w bardzo jasnym celu: by odizolować, a potem złamać niemiecką opozycję. Dziś trudno nam sobie wyobrazić obóz inaczej niż ciąg długich drewnianych baraków, nad którymi dymią kominy. Ale na początku lat 30. naziści zakładali je wszędzie: w starych fabrykach, opuszczonych magazynach, nawet niedziałających pubach. W samym Berlinie było ich niemal 180! Więźniowie byli tam torturowani, ale morderstw było niewiele, a część więźniów została z czasem zwolniona. Naziści na tym etapie jeszcze wierzyli, że opozycję wystarczy złamać i upokorzyć, aby przestała być niebezpieczna. I zrobili to. Dlaczego więc zdecydowali inaczej? Polityczni przeciwnicy byli w rozsypce, zagraniczna opinia publiczna słała do Berlina listy w obronie zamkniętych jeszcze opozycjonistów, zbliżały się igrzyska olimpijskie w 1936 r. – Choć dziś trudno sobie to wyobrazić, w latach 1934/1935 było bardzo prawdopodobne, że takie miejsca jak Dachau całkowicie przestaną istnieć. We wszystkich założonych na terenie Rzeszy obozach koncentracyjnych naziści przetrzymywali nie więcej niż 500 osób. Opozycji przetrącono kręgosłup, a cały system wymiaru sprawiedliwości działał pod zupełną kontrolą nazistów. Doszło jednak do kłótni w samym sercu NSDAP. Część przywódców, minister spraw wewnętrznych Wilhelm Frick oraz Hermann Göring, opowiadała się za brutalną autorytarną dyktaturą, ale opierającą się na rządach prawa. Inni – jak Heinrich Himmler – wierzyli, że reżim musi rozwijać system usytuowanych ponad prawem obozów, by łamać kolejnych przeciwników Rzeszy, którzy mogą się pojawić. Dzięki poparciu Hitlera górę wzięło drugie stronnictwo, a system obozów zaczął się rozrastać. To wtedy ruszyły rozbudowy Sachsenhausen i Buchenwaldu. Czy rola Himmlera była tutaj kluczowa? – Tak. Himmler często dokonywał w obozach inspekcji i był osobiście zaangażowany w ich rozbudowę. Były częścią jego wizji. Ale takie kluczowe decyzje nie mogły zapadać bez zaangażowania Hitlera. Mówiło się, że jeśli chce się wiedzieć, o czym myśli Hitler, trzeba obserwować, co robi Himmler. Kogo Rzesza wzięła na celownik, kiedy igrzyska dobiegły końca, a w NSDAP wygrała koncepcja Himmlera? – Naziści doszli do władzy, obiecując „oczyszczenie ulic” i przywrócenie prawa oraz porządku. Wiedzieli więc, że taki ruch spodoba się ludziom. O ile więc pierwsza fala prześladowań dotyczyła opozycji, o tyle druga skupiła się na wszystkich, którzy nie pasowali do nazistowskiej wizji „zdrowego społeczeństwa”. W ramach „oczyszczania Niemiec” do obozów koncentracyjnych trafili więc bezdomni, drobni przestępcy, kryminaliści, homoseksualiści i świadkowie Jehowy. Jestem pewien, że takie działania spotkały się z dużym poparciem części niemieckiego społeczeństwa. Ale było to dla niego jednocześnie ostrzeżenie. Państwo totalitarne pokazywało, że jeśli Niemcy nie będą się starać i wykazywać entuzjazmu wobec budowy III Rzeszy, mogą skończyć tak samo. Kiedy wrogiem numer jeden stali się Żydzi? – Często pytam studentów, kto ich zdaniem był najliczniejszą grupą w obozach, kiedy wybuchła wojna? Niemieccy Żydzi – odpowiadają. Ale prawda jest taka, że Żydzi trafili do obozów dopiero w listopadzie 1938 r., po nocy kryształowej, i wielu z nich szybko uwolniono. Maszyna zagłady miała ruszyć dopiero w czasie wojny. 1 września 1939 roku najliczniejszą grupę więźniów nazistowskich obozów koncentracyjnych ciągle stanowili społeczni outsiderzy. Obozy kojarzą się z brutalnością i bezkarnością obozowych strażników. Tak było w latach 30.? – Choć do morderstw dochodziło stosunkowo rzadko, przemoc była stałym elementem obozowej codzienności. W każdej chwili do baraku mógł wtargnąć esesman i znęcać się nad więźniami. Dla wielu strażników był to zresztą akt zemsty – nareszcie mieli w garści komunistów i socjalistów, osoby, z którymi przez całe lata 20. ścierali się w czasie ulicznych bójek. Jednocześnie rozwijał się cały system przemocy zorganizowanej, której częścią były oficjalne kary: od chłosty przez zamykanie w karcerze i wieszanie za nadgarstki po publiczne egzekucje. System był nieprzewidywalny, co było dodatkową udręką – więzień nigdy nie wiedział, za co i kiedy może zostać ukarany. Ktoś mógł złożyć na ciebie raport dziś, a karę wymierzono dopiero po dwóch miesiącach. Skąd rekrutowali się strażnicy? – Zanim wybuchła wojna, wszyscy strażnicy byli ochotnikami. Może nie wszyscy zgłosili się, by być obozowymi strażnikami, ale wszyscy z własnej woli zgłosili się do SS. Proporcje zmieniły się dopiero pod koniec wojny, kiedy na miejscach strażników umieszczano starszych żołnierzy lub po prostu tych, którzy nie byli już zdolni do walki. Oczywiście, tak jak nie było jednego rodzaju obozów, tak nie było jednego typu strażników, ale szybka brutalizacja była ich wspólną cechą. Primo Levi każe pamiętać, że to nie była jakaś horda potworów, ale normalne istoty ludzkie. – I ja się zupełnie zgadzam. Wśród strażników była niewielka liczba ludzi o naturalnych sadystycznych skłonnościach czy psychopatów. Jednak obozowe reguły bardzo szybko sprawiały, że stawali się do takich sadystycznych i psychopatycznych zachowań zdolni. Powody były różne. Część była szczerze wierzącymi w totalitarną ideologię nazistami. Byli przekonani, że to, co robią, jest dobre i słuszne. Inni – wspominał o tym komendant Auschwitz Rudolf Höss – bali się okazania słabości. Przyznawali, że zadania są trudne do wykonania, ale dostrzegali w nich triumf męskiej siły. Bez względu jednak na motywację wszyscy szybko przywykali do przemocy. Tortury, znęcanie się nad więźniami, bicie stawały się dla nich normalną częścią dnia. Tak działał ten system: ludzie robili rzeczy, o które zapewne sami siebie by nigdy nie podejrzewali. W książce cytuje pan Hannah Arendt, która nazywa obozy sowieckie czyśćcem. Piekłem nazywa obozy niemieckie: Auschwitz, Ravensbrück czy Sachsenhausen. Dlaczego nie stawiać znaku równości między obozami stalinowskimi i hitlerowskimi? – Jeśli spojrzeć na historię II wojny – i to ma na myśli Hannah Arendt – różnica jest fundamentalna. Prawdopodobieństwo śmierci w obozie nazistowskim było o wiele większe niż w obozie sowieckim. GUŁAG – choć zbrodniczy – nie miał w całym swoim systemie obozu, którego celem byłaby tylko eksterminacja. Sowiecki system nigdy nie miał odpowiednika Auschwitz. PROF. NIKOLAUS WACHSMANN jest wykładowcą współczesnej historii europejskiej w Birkbeck College na Uniwersytecie Londyńskim, autorem nagrodzonej książki „Hitler’s Prisons” oraz współredaktorem pracy „Concentration Camps in Nazi Germany: The New Histories”.„Fot. East News, materiały prasowe” A byłam przecież dzieckiem. Pracowałam w dziale galwanizacji. Pamiętam, że było bardzo zimno, bo miałyśmy na sobie tylko pasiaki. Ogolone głowy. Niemieccy strażnicy mówili do nas: „polskie przeklęte bandytki”. Niemcy nazywają tak głównie obozy i getta zbudowane przez siebie na terenie okupowanej Polski. Opublikowano: 2015-05-10 12:20:22+02:00 · aktualizacja: 2015-05-11 12:19:50+02:00 Dział: Historia Historia opublikowano: 2015-05-10 12:20:22+02:00 aktualizacja: 2015-05-11 12:19:50+02:00 fot. wkipedia/ Adrian Grycuk/CC BY-SA pl W koszalińskiej delegaturze szczecińskiego IPN powstaje lista osób biorących udział w eksterminacji w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Treblince. Zamordowano tam ok. 750 tys. osób, głównie Żydów, ale także Polaków oraz osoby innych narodowości. Śledztwo IPN dotyczy ludobójstwa dokonywanego od lipca 1942 r. do 1944 r. przez funkcjonariuszy niemieckich władz okupacyjnych. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie wszczęła je w 2005 r., a koszalińska delegatura przejęła je dwa lata temu. Głównym zadaniem śledztwa jest ustalenie sprawców, którzy dokonywali aktów ludobójstwa w obozie Treblince i w tamtejszym obozie karnym — mówi PAP prokurator prowadzący śledztwo Krzysztof Bukowski. W opinii Bukowskiego, tworzenie list załogi zespołu obozów jest zdecydowanie łatwiejsze niż poznanie ich ofiar. Jak przyznał, udało się już ustalić „w miarę pełne” listy esesmanów i wachmanów; to ok. 40 esesmanów niemieckich i austriackich, a także ok. 120 wachmanów, w większości narodowości ukraińskiej, ale także rosyjskiej i litewskiej. Zdecydowana mniejszość załogi obozu została po wojnie osądzana — mówi Bukowski. Żadnej kary śmierci sądy niemieckie i austriackie, do których dotarłem, nie orzekły. Z informacji, które posiadam wynika, że sąd ZSRR wydał na jednego z wachmanów wyrok śmierci, który wykonano — dodaje. Najtrudniejszą rzeczą jest jednak próba stworzenia listy osób, które straciły tam życie — mówi prokurator. Całe transporty przybywające do obozu zagłady nie były spisywane, a więźniom nie przydzielano numerów. Tam ludzie trafiali tylko w jednym celu, mieli być uśmierceni — dodaje. Jak zeznał jeden ze światków, Niemcy prowadzili jakąś formę ewidencji, ale została ona prawdopodobnie zniszczona - mówi Bukowski. Spośród ok. 750 tys. zamordowanych więźniów różnej narodowości udało się przywrócić tożsamość ponad stu. Znanych z imienia i nazwiska, a także miejsca pochodzenia, mamy niewiele osób, to łącznie ponad sto nazwisk z całego kompleksu obozowego. Udało się ją ustalić na podstawie wcześniejszych zeznań osób, które już niestety nie żyją. Niedawno przesłuchaliśmy ostatniego uczestnika powstania, które wybuchło w obozie w sierpniu 1943 r., i uzyskaliśmy od niego trochę nowych informacji — powiedział prokurator. Poznanie dużej liczby ofiar jest raczej niemożliwe — ocenił Bukowski. Miejmy nadzieję, że po wyrokach na oprawców, które otrzymujemy, a wydane zostały po wojnie przez sądy niemieckie, austriackie i polskie, ta liczba się jednak zwiększy — dodał. Zdaniem Bukowskiego, 750 tys. ofiar zamordowanych w Treblince to jedynie szacunkowa liczba, która może być w rzeczywistości wyższa. W niektórych opracowaniach mówi się nawet o 915 tys. ofiar — zaznaczył. Liczba ofiar obozu jest uśredniona. Oszacowano ją na podstawie listów przewozowych, które uratował przed zniszczeniem jeden z kolejarzy polskich — wyjaśnił prokurator. Do obozu wjeżdżały osoby, które miały imię, nazwisko, rodzinę i uczucia, a później po przejściu męki, poniżenia i upodlenia nie zostawało z nich nic. Nawet popiół, który został z ich ciał po spaleniu, był rozbijany i przysypywany piaskiem — dodał Bukowski. Ostatnio z materiałów archiwalnych uzyskałem relację osoby, która opisywała, jak wyciągała z komory gazowej ciało Janusza Korczaka i dzieci, którymi się opiekował — mówi. ansa/PAP Polecamy książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Jest to przenikliwa analiza losów nazistów po II wojnie światowej. Z płynnej i precyzyjnej narracji wyłania się wstrząsająca opowieść o gorzkim kontraście między długoletnimi cierpieniami ofiar a beztroskim życiem zbrodniarzy. Publikacja dostępna na stronie: Pełna obsada filmu Liga Sprawiedliwości (2017) - Jedni z największych superbohaterów na świecie tworzą Ligę Sprawiedliwości. Jej celem jest zwalczanie zagrożeń, które wykraczają poza Hitler, Chruszczow, Goering i Gomułka to wciąż honorowi obywatele Szczecina. Radni stolicy Pomorza Zachodniego w końcu postanowili to zmienić i przygotowali projekt uchwały w tej sprawie. Materiał programu "Polska i Świat" pozbywa się niechlubnych, choć nadal "honorowych" obywateli Prezydent powołał specjalny zespół, mający na celu uregulowanie tego stanu rzeczy - powiedział Krzysztof Soska, wiceprezydent ma projekt uchwały, w której podkreślono że obywatelstwa honorowe Hitlera i Goeringa są nieważne, bo ustanowili je niemieccy radni Nie ma ciągłości prawnej miedzy III Rzeszą, niemieckim a polskim Szczecinem. Uznajemy, że wszystkie honorowe obywatelstwa przed 1945 rokiem są nieważne - podkreślił zaś z tymi po roku 1945? Tu na liście są Bierut, Gomułka czy Chruszczow. Na nich też radni znaleźli sposób. - Druga część uchwały mówiąca o obywatelach w czasach PRL-u, uznająca uchwały podjęte przez Krajową Radę Miejską, Radę Narodową za nieważne - wyjaśnił Rafał Niburski, radny miejski z Nazwiska takie jak Bierut czy Osóbka-Morawski nie zasługują na to, żeby być honorowymi obywatelami - tak honorowymi obywatelami - z jednym wyjątkiem - zostaną tylko ci, którym tytuł nadano po 1990 roku. O takie porządki wiele środowisk postulowało od które mimo upływu lat o kłopotliwej historii milczą - nie brakuje. W księgach Warszawy nie znajdziemy żadnych nazwisk z okresu ponad 60 lat. - Pierwszy raz przyznano w 1918 roku, ostatni w 1929 r. Od 1934 r. do wybuchu wojny te tytuły nie były przyznawane - powiedział Sławomir Paszkiet, rzecznik Rady Miasta St. Warszawy. - Należałoby zrobić kwerendę - może to jest powód do dyskusji - co robić z takimi osobami - "honorowi obywatele" pojawiają się w stolicy dopiero w roku 1992. Choć wiadomo przynajmniej o trzech "honorowych" Warszawianach z czasów PRL. Był wśród nich szef Francuskiej Partii i Wrocław uporały się z problememTakie dyskusje Gdańsk ma dawno za sobą. Hitlerowi i Goeringowi "obywatelstwa" odebrano tam w 1945 r. Z kolei sprawę zasłużonych w PRL-u uregulowano zaraz na początku lat 90. - Rokossowski, Bierut, Kulikow, Batow - to były osoby, którym odebraliśmy te tytuły uchwałą rady miasta - wskazując jakie tytuły honorujemy - oni się w tym gronie nie znaleźli - wyjaśnił Bogdan Oleszek, przewodniczący gdańskiej rady po transformacji, zrobił Wrocław. Zatwierdzając tylko wybrane akty prawa miejscowego sprzed 1990 W wykazie uchwal, które nie będą obowiązywały znalazła się lista z honorowymi obywatelami nadawanymi przed i po II wojnie światowej - mówił Arkadiusz Filipowski, rzecznik wrocławskiego sposobem oprócz Goebbelsa i Gomułki honorowe obywatelstwo stracił również gen. Mirosław Hermaszewski. Wrocław wyjątków nie tmw/kib / Źródło: tvn24Źródło zdjęcia głównego: tvn24 1waPJEK. 233 106 336 443 178 385 108 12 123

naziści na celowniku sprawiedliwości